czwartek, 23 lipca 2015

GENEVA

W czysto teoretycznym ujęciu relacji damsko-męskich, może być  tak. Dwie osoby spotykają się, chodzą ze sobą, ale jakoś nic z tego nie wychodzi J A może być tak, że dwie osoby się spotyka i wychodzi. Tak też jest z moimi zdjęciami kulinarnymi. Kiedy chcę zrobić zdjęcie to czasem  wszystko mi przeszkadza, tak jak u przysłowiowej złej baletnicy co jej nawet rąbek u spódnicy przeszkadza. Biegam z moją kompozycją od oka do oka, szukam idealnego światła i kiedy już w końcu zrobię zdjęcie i zaczynam oglądać je na monitorze w komputerze to po prostu …szkoda mówić. A czasem jest tak, że biorę pierwsze z brzegu tło, talerzyk, kieliszek, korkociąg… pstryk i jest.   
 
Na pewno „ćwiczenie czyni mistrza a powtarzanie jest matką wiedzy”, ale czasem musi być to coś, aby się podobało.  Ostatnio  zainspirowana KUKBUK-owymi  naleśnikowymi sakiewkami, przygotowałam je. Sakiewki wypełniłam Genevą (amerykańska odmiana jabłka), do naleśników nalałam kieliszek polskiego półsłodkiego wina z Sandomierszczyzny i zrobiłam pstryk J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz