W czysto teoretycznym ujęciu relacji damsko-męskich,
może być tak. Dwie osoby spotykają się, chodzą ze sobą, ale jakoś nic z tego nie
wychodzi J A
może być tak, że dwie osoby się spotyka i wychodzi. Tak też jest z moimi zdjęciami
kulinarnymi. Kiedy chcę zrobić zdjęcie to czasem wszystko mi przeszkadza, tak jak u przysłowiowej złej baletnicy co jej nawet rąbek u spódnicy przeszkadza. Biegam
z moją kompozycją od oka do oka, szukam idealnego światła i kiedy już w końcu zrobię zdjęcie i zaczynam oglądać
je na monitorze w komputerze to po prostu …szkoda mówić. A czasem jest tak, że
biorę pierwsze z brzegu tło, talerzyk, kieliszek, korkociąg… pstryk i jest.
Na pewno „ćwiczenie czyni mistrza a powtarzanie
jest matką wiedzy”, ale czasem musi być to coś, aby się podobało. Ostatnio zainspirowana KUKBUK-owymi naleśnikowymi sakiewkami, przygotowałam je.
Sakiewki wypełniłam Genevą (amerykańska odmiana jabłka), do naleśników nalałam kieliszek
polskiego półsłodkiego wina z Sandomierszczyzny i zrobiłam pstryk J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz